piątek, 5 kwietnia 2013

Dwa wieczory z planszówkami.

Kolejny dyżur za mną.
O ile w Wielką Sobotę po dyżurze czułam się świetnie, dziś po nieprzespanej nocy jestem skonana. Fakt, że dane było nam spać tylko przez dwie i pół godziny chyba zrobił swoje. Niestety nie mogę powiedzieć, że mieliśmy nadmiar pracy. Do godziny 22 nie działo się nic. Poza rutynowymi pomiarami temperatury i ciśnienia u pięciu pacjentek, które leżały na porodówce tylko dlatego, że na innych oddziałach nie było miejsca, nie działo się nic. Dla zabicia czasu między co piętnastominutowymi "obchodami" jedliśmy poświąteczne łakocie i graliśmy w karty. (Swoją droga uważam, że do takich rzeczy nie powinno w ogóle dochodzić. W końcu to była jedna z nielicznych szans na naukę. A do roboty nie było właściwie nic)

W nocy w końcu urodziło się jedno maleństwo. O 1.13. Asystowałam do porodu, więc i czas zaczął płynąć znacznie szybciej. Zanim się zorientowaliśmy było wpół do trzeciej. Później zrobiło się zamieszanie. Przyjechało jeszcze kilka "ostrych" pacjentek. Więc musieliśmy przygotować się jeszcze  do zreferowania ich stanu Profesorowi na porannym obchodzie. Praca miła, ale niekoniecznie w środku nocy.

Wieczorem wybieram się na planszówki do Maćka i Ani. Znów czeka mnie nieprzespana noc ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz