Żart jest sytuacyjny. I chyba dobrze, że to jednak żart. A może raczej rozpaczliwe wołanie o... coś?
Historyjka jest krótka. Graliśmy w człowieki* (uwaga! nazwa jest niepoprawna gramatycznie, celowo). Godzina była późna to i kolega B. przysypiać, jak to miał w zwyczaju, zaczął. Gra się już ciągnęła, pomysłów nikt nie miał, a B. pytania między pochrapywaniem z siebie wyrzucić już nie mógł. To go M. ze snu wyrwała, krzycząc: "B.! pytanie!" Na to B. ostatkiem sił wyrzucił z siebie: "Wyjdziesz za mnie?"
Mina M. powiedziała wszystko. Sytuacja mogła być poważna. Śmiech na szczęście ratuje wszystko. To i to się po kościach rozeszło. Chyba rozeszło. Bo jednak o tym wspominam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz