wtorek, 7 października 2014

Sadło świstaka i żyrafy z szafy.

Dzisiejszy dzień zaczęłam od wizyty u lekarza rodzinnego i zakupów w aptece. Najnowsze znalezisko, rozgrzewające i relaksujące na bóle wszelakie mięśni i nie tylko: Balsam z sadła świstaka. Aż zdjęcie chciałam zrobić, ale farmaceuta mnie przegonił wzrokiem.

A im dalej w dzień tym lepiej. Babcia nakarmiła mnie najlepszą zupą dyniową. I oddała mi moją magiczną książkę przygód. No dobra. Nie moją. Mai Sontag. Ale czytam i jakbym tam była. Polecam.


P.S. Wieczorem czeka mnie jeszcze spektakl w Teatrze Wielkim. Tartuffe. ;)
P.P.S. A tu dowód na to, że sadło świstaka sprzedają. Jak sprzedają, to tez kupują. Ciekawe :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz