Ostatnie dwa tygodnie były pasmem małych radości, wielkich sukcesów i kilku, w ostatecznym rozrachunku korzystnych, porażek.
Dziś odbyłam moją pierwszą w życiu rozmowę o pracę. Bez zamierzonego skutku, ale... Rozmowa kwalifikacyjna odbywała się przez telefon (i to już jest mocno niekomfortowe), w języku, którym ledwo mówię (co nie znaczy, że nie rozumiem, po prostu talentu do mówienia po niemiecku gdzieś mi zabrakło), z człowiekiem średnio mówiącym po angielsku.
Dowiedziałam się, że:
- brakuje mi doświadczenia (tez mi nowość)
- nie znam wystarczająco dobrze niemieckiego (phi! mówiłam?)
Pierwsze koty za płoty. Dumna jestem z siebie. Bo się odważyłam. I teraz już każda kolejna rozmowa nie będzie tą pierwszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz