piątek, 26 lutego 2016

Miesiąc numer trzy na finiszu.

OK. Dawno nie pisałam o moich pseudo randkach :P Skurczyły się do nicości.

Pan A. (od ekspresowego spaceru) już się nie odezwał. Niby nic zaskakującego się nie wydarzyło, ale jeszcze tej taktyki nie zrozumiałam. Mam czas :)

Pan P. się poddał. Jestem okrutna to mówiąc, ale trochę mi ulżyło. Mili ludzie są akceptowalni do czasu, kiedy nie zaczną mnie obrażać i traktować, jak osobę niższej kategorii. W tym wypadku poczułam się źle podwójnie. Po pierwsze zlekceważono moje zdanie, a przynajmniej nie potraktowano go jako argument godny chociażby rozważnego odrzucenia. Po drugie, i tego już racjonalnie wytłumaczyć nie umiem, mam wrażenie, że to ja zrobiłam coś nie tak, rezygnując z dalszego "rozwijania" znajomości.

Z K. świetnie się gada. Kawa smakuje wyśmienicie. A cisza bywa nawet nie tak krępująca. Podobno moje zachowanie "tak dziwnie budzi dysonans", ponieważ /UWAGA!/ "nie wyglądam na zdesperowaną". Czyli ludzie korzystający z Tindera to desperaci. Zapamiętam.* I chwilowo wzmogę czujność.

D. wciąż wyciąga do kina, muzeów i na spacery po stolicy i okolicy. Rozwinę się kulturalnie. Szkoda, że jako facet zupełnie nie jest w moim typie (ha! okazuje się, że mam swój "typ"). Trochę zniewieściały, marudny i jakoś tak z zupełnie innej bajki. Na szczęście ma podobny gust filmowy i lubi zwiedzać Warszawę. Dwa duże plusy. Ach, zapomniałam: jest przesympatyczny :)

Poza tym przydarzyło się: kilka rozmów bez znaczenia, propozycja seksu rzucona w przelocie, oskarżenie o powierzchowność, umówienie się na kawę bez umówienia się na kawę, sparowanie z megainteresującym człowiekiem mieszkającym 1380 km stąd (serio Tinder? tak działa geolokalizacja?).

*Za trzy dni mija kolejny miesiąc "sieciowych randek" i skończę "przygodę" z tą aplikacją (będzie podsumowanie). Dobrze, bo zaczęłam wpadać na własnych, prywatnych znajomych. Czas znaleźć coś nowego. Lub zaprzestać dalszych działań. ;)

Na deser takie tam z internetów:

Shit single people have to listen to

Last night I was wondering aloud why it was that I seem to be so great at getting first dates, but seemingly never get a second - even when they kiss me, message me and invite me out on another date, the whole idea of it kind of vanishes in to oblivion.

My male housemate said:

“Maybe i’ll take you on a practice date and see what you’re doing wrong.”

Ummm……what I’m doing wrong?!



“There’s nothing wrong with me” I replied, I just haven’t met the right person for me that’s all.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz