sobota, 13 kwietnia 2013

Na sniadanie: koktajl endorfin!

Jak zobaczyłam to słoneczko za oknem, nie mogłam sobie odmówić tej drobnej przyjemności wyjścia z domu;) Na spacer nie miałam ochoty i czasu, za to na bieganie - zupełnie inna sprawa. Wytargałam spod łóżka buty, które przeleżały tam całą długą zimę, znalazłam jakieś stare ciuchy, wskoczyłam na 5 minut na rowerek stacjonarny, żeby się nieco rozgrzać i po porozciąganiu zastałych mięśni pobiegłam do pobliskiego lasu. Po tak długiej przerwie wybrałam sobie jako trening marszobieg: minuta biegu, minuta marszu i tak 12 razy. Na koniec jeszcze 5 minut na uspokojenie oddechu i rozciąganie.

Ale to nie wszystko: dzisiejsza porcja ćwiczeń z Ewą Chodakowską też musiała się wydarzyć:) A ponieważ po południu mam dyżur, postanowiłam skorzystać z mojego biegowego rozruchu i dorzucić 25 minut fitnessu. Jestem z siebie dumna. Poziom endorfin skoczył w górę, a wystarczyło tak niewiele:)

Teraz siedzę sobie wygodnie, popijając kefir z malinami i uśmiecham się sama do siebie:) Niesamowite, jak niedużo trzeba, by być przez chwilę szczęśliwym.

W planach na jutro: fitu o 10 i kolejna porcja pracy nad "zmianą swojego życia". ;)

Tylko kiedy znajdę czas na studiowanie? :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz