Wow! Ale się dziś działo! Jeszcze trochę w emocjach meczowych pozostaję. Tętno przyśpieszone, tachypnoe i zdarte bolące gardło. ;D
Przegraliśmy. Fakt. Ale pozytywnie nakręcić mi się udało :) W końcu zobaczyłam coś, co mnie cieszy: dobrą siatkówkę. A błędy? Wiem, było dużo. Po obu stronach. Jednak, moim skromnym zdaniem, był to jeden z lepiej zagranych przez naszych chłopców meczy, a wola walki w sytuacjach trudnych napawa optymizmem :) Mnie dużym! A co! Nie będę malkontentnym, wiecznie niezadowolonym Polaczkiem.
Chociaż ponarzekałabym dzisiaj. Mam powody. Ale psuć nikomu nastroju swoim marudzeniem nie będę. Z resztą nie o tym jest wyzwanie. ;D
Szczęście w dniu czternastym: emocje meczowe, przepyszna kawa w "Pożegnaniu z Afryką", kolejne pozytywnie nastrajające listy od moich pisaczy (da się jakoś przetłumaczyć ładnie i zgrabnie na polski "penfriend"? poza korespondentem, bo ten jakoś kojarzy mi się inaczej)*, załatwienie wszystkich spraw w banku i u dewelopera, poznanie stosunku MZ do mojej skromnej robaczkowej osoby (tak, to też szczęście: dobrze nie mieć wątpliwości co do tego, na czym się stoi)
*Tak, tak. Piszę listy tradycyjne. I każdy wprawia mnie w przecudowny nastrój:)
P.S. Droga Pani Doktor. Jest dobrze! Będziemy szczęśliwe, czymkolwiek zajmiemy się w przyszłości!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz