sobota, 5 grudnia 2015

Pierwsza siódemka.

Przygotowałam sobie zjadliwe podsumowanie pierwszego tygodnia mojej nowej randkowej rzeczywistości. Ale cały misterny plan się sypnął. Bo nie było tak źle :)
To prawda, że dogadywanie się z płcią przeciwną, gdy nie chodzi o wyjście na piwo, grę w planszówki lub doradzenie w wyborze prezentu dla żony, jest dla mnie wkraczaniem na zupełnie nieznane terytorium. Coś tam niby ogarniam. Coś tam niby przeżyłam. Jakieś wypracowane kanciaste wzorce mam. Jednak wciąż się gubię i relacje damsko-męskie pozostają polem walki. Bardzo nierównej walki. Ale zaskakująco wciągającej.

Adopcyjny licznik (7 dni)

Ilość wejść na mój profil: 232
Ilość otrzymanych zauroczeń*: 49
Ilość zaakceptowanych zauroczeń**: 12 (4 już żałuję, trzeba być rozsądniejszym)
Ilość ciekawych internetowych konwersacji: 5
Ilość spotkań: 1
Ilość udanych spotkań, które na pewno powtórzę: ?

*niech mi ktoś mądry wytłumaczy, dlaczego zainteresowanie trzeba wyrażać poprzez wysyłane oczka, zauroczenia lub uśmiechy?? Nie szukam księcia, ani księciunia, nie potrzebuje magicznych eliksirów i uroków, już na pewno nie wirtualnych zauroczeń.

** jakaś selekcja musiała być, no ale trzeba się cenić, chociaż odrobinkę :P

Przedział wiekowy zaakceptowanych zaczepialskich: 23 (pan Artysta) - 32 (pan Żeglarz Elektronik).
Lokalizacja: Warszawa, okolice, Wrocław, Łódź.
Ukończona szkoła: polibuda, UW, medyczna

P.S. Wciąż zastanawiam się, co oznacza wpakowanie faceta do koszyka. I jak bardzo się rozkawałkowują, gdy lądują w koszyku u kilkudziesięciu dziewczyn (tam takich na pęczki). Zaczynam czuć się niepopularna. Haha :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz