Tym razem z Panem A. Na spacerze w parku. Na szczęście wybranym przeze mnie, mniej odludnym i wystarczająco mi znanym (trochę musiałam powalczyć, ale się udało :P), by móc bezpiecznie uciec.
Pan A. przez telefon brzmi miło. Chociaż żarty ma raczej z tych irytujących niż śmiesznych. W tym momencie nie jest to absolutnie wadą - zrzucam to na karb zdenerwowania i badania "terenu". Ja też często gadam głupstwa w nieoswojonych sytuacjach. I pewnie coś durnego zdążyłam już powiedzieć.
Poza miłym głosem, Pan A. posiada pracę (duży plus) w mojej okolicy (chyba plus), jest nieznacznie starszy (jakoś z kolegami z pracy się dogaduję, a też wpasowują się w widełki "nieznacznie starszych", więc jest szansa na porozumienie i w tym przypadku), a o sobie pisze: pogodny i wesoły. I tyle na teraz.
We wtorek będę wiedzieć więcej.
P.S. Teraz korzystam z tworów Tinderopodobnych. Ograniczanie się do oceny na podstawie zdjęć jest, hmmm... mocno zwodnicze, ale może nie doprowadzi to do katastrofy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz