poniedziałek, 8 lutego 2016

Niebezpieczne podchody.

"Stalking – termin pochodzący z języka angielskiego, który oznacza „podchody” lub „skradanie się”. Obecnie stalking jest definiowany jako „złośliwe i powtarzające się nagabywanie, naprzykrzanie się czy prześladowanie zagrażające czyjemuś bezpieczeństwu”.

Stalking jest często powiązany z czynami karalnymi, tj. obrazą i zniewagą, zniszczeniem mienia, przemocą domową. Przykładowe zachowania definiowane jako stalking to śledzenie ofiary, osaczanie jej (np. poprzez ciągłe wizyty, telefony, smsy, pocztę elektroniczną, podarunki) i ciągłe, powtarzające się nagabywanie. Działania te są szczególnie niebezpieczne, gdy mogą przybrać formę przemocy fizycznej, zagrażającej życiu ofiary."*


Temat stalkingu przez długi czas wydawał mi się jedynie hipotetyczny. Oczywiście czytałam o nękanych gwiazdach, widziałam kilka reportaży w telewizji, na psychiatrii uczono mnie o zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych, które mogą być źródłem nękania, ale nigdy nie czułam, żeby to było powszechne zjawisko. W ciągu ostatnich kilku miesięcy bańka bezpieczeństwa pękła i niestety musiałam zmienić zdanie.

Przykład pierwszy. Trzydziestoparoletnia kobieta samotnie wychowująca nastoletnią córkę. Inteligentna, pewna siebie, wykonująca dobry, choć średnio dochodowy zawód, wspierana przez kochających rodziców i... szukająca partnera. Pewnego dnia pojawia się On - syn klientki, nie najprzystojniejszy, ale sympatyczny i, co najważniejsze, zakochany i dający się pokochać. Człowiek, który jest w stanie co tydzień przebyć setki kilometrów by spotkać się ze swoją dziewczyną. Który z chęcią zorganizuje urlop dla całej trójki. Człowiek, który poświęci swój czas i energię, w zamian chcąc tylko miłości. Sielanka trwa kilka miesięcy. Do czasu, w którym międzykrajowe relacje zaczynają być uciążliwe, a przyszłość w ogóle nie układa się w spójny obraz. Następuje rozstanie za porozumieniem stron. Tylko jedna ze stron blefuje. Po tygodniu od rozstania Ona otrzymuje wiadomość, że On ląduje w szpitalu. Jest w śpiączce. Nie odbiera telefonu. Loguje się na fejsbuka. Po tygodniu bez reakcji z Jej strony namawia siostrę by do Niej zadzwoniła. Z początku dzwoni siostra, później On zaczyna wydzwaniać. Kolejny tydzień mija i pojawia się pod jej drzwiami. O czwartej nad ranem. Chce wejść chociaż na herbatę, przecież jechał całą noc. Nie wchodzi. Zaczyna wydzwaniać do pracy. Napotyka na ścianę i po kilku dniach przestaje. Poddał się? Nie wiadomo. Na szczęście trzydziestoparoletnia kobieta samotnie wychowująca nastoletnią córkę nadal jest pewna siebie, wykonuje dobry, choć średnio dochodowy zawód i jest wspierana przez kochających rodziców. Tylko chwilowo nie szuka już partnera.

Przykład drugi. Dwudziestoparoletnia dziewczyna, uśmiechnięta, pewna siebie, pracująca dużo za dużo. On - klient. Miły, wdzięczny za udzieloną pomoc. Tak wdzięczny, że podziękowania śle w każdy możliwy sposób. Znajdując z Nią kontakt na każdym możliwym portalu od fejsbuka zaczynając, przez couchsurfing podążając, na linkedinie kończąc. Na razie kończąc. Szczęśliwie adresu jeszcze nie zna. Numeru telefonu nie zgadł. Wiadomości wysyła takie: "Szanowna Pani Marto, Artur Natarczywy kłania się Pani i od razu przesyła bardzo serdeczne pozdrowienia z rodzinnego Miasta. Piszę, ponieważ nie udało mi się zapytać Pani o to na żywo a myślę, że jest taka potrzeba (z mojej strony :-)). Pytanie: Czy znajdzie Pani chwilkę, aby spotkać się ze mną na spacerku, kawie czy gdziekolwiek indziej w najbliższym wolnym dla Pani czasie? Myślę, że byśmy się byli w stanie dogadać, a czas ze mną spędzony nie byłby czasem straconym dla Pani. Nie będę ukrywał, że żony szukam, ale ciężko się na kogoś zdecydować. PS1: Mam nadzieję, że nie uraziłem tym moim wynurzeniem. PS2: Dzięki za pomoc w walce z ..." (w miejsce wielokropka wstawcie, co uważacie za stosowne). I oby się wszystko skończyło. Szczęśliwie. I szybko. 

Na wszelki wypadek wszystkie informacje mogące nakierować na opisywane przeze mnie osoby wymyśliłam. Cała reszta to niestety prawda. I nawet jeśli nie podpada pod definicję stalkingu jest mocno niepokojąca.

* źródło: Wikipedia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz