W październiku mam dostać kilka tych tak upragnionych obiecanych dni wolnych. Pierwszych w tym roku. Chciałabym wyjechać, polecieć, zniknąć, uciec. Jak zwał, tak zwał. Wolałabym z M. Ale mogę liczyć tylko na swoje towarzystwo.
Pomysłów mam kilka. Spakować plecak to na początek. A później? Wsiąść w samolot i polecieć do Grecji. To raz. Albo złapać stopa i popędzić w góry. To dwa. Mazury tez brzmią kusząco. Chociaż to już jesień. Czyli góry. Albo Grecja. Lub Bukareszt. Też mi się po głowie plątał.
Zobaczymy niedługo. Na razie głowa w chmurach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz