wtorek, 30 września 2014

Dookoła Europy.

Ostatnio podjęłam decyzję: chcę zwiedzić świat. Niezależnie ile czasu mi to zajmie, pragnę poznać naszą piękną planetę. Zaczynam od Europy. ;)
W zależności od dostępności czasu i pieniędzy latam po Starym Kontynencie. Podróże spisuję. Dlaczego nie miałabym moimi spostrzeżeniami podzielić się z Wami? Nie mogę znaleźć powodu. Postanowiłam więc przelewać moje myśli, historie, anegdotki na karty tego bloga. Część będzie w formie pamiętnika, część pozostanie jak w oryginalnych zapiskach dziennikiem, niektóre podróże spróbuję ująć w kształt przewodnika-poradnika. Ostatecznie pewnie wyklaruje się forma, w której czuję się najlepiej.
Na początek dwa wpisy o szwedzkim Goteborgu. Miłego zwiedzania.

P.S. Ostatnio w moje ręce wpadła lista "najtańszych" stolic Europy. Wcale interesujących :) Część z nich już widziałam, część na mnie wciąż czeka. I, mam nadzieję, się doczeka :P Całą listę można znaleźć na stronie: Fly4Free.

Piwne 34.

Urodziny Czeskiej Piwiarni. Miłe spotkanie z ukochanymi wariatami.  No niestety nie wszystkimi. Ale nie można mieć wszystkiego.


A  jak urodziny, to i tort i prezenty. Dla gości :) Dostałam ładny kufel piwny. Takie to szczęście.

Urodzinowe sprawozdanie. ;)

poniedziałek, 29 września 2014

Dzień trzydziesty trzeci

To już prawie jedna trzecia wyzwania! ;)

Małą radością dnia dzisiejszego było ogarnięcie się z dokumentami i wnioskami. Szczęściem spóźniony pociąg, który przyjechał dokładnie w momencie mojego wejścia na stację i autobus, który przyjechał przed czasem prosto po mnie :P

;)

niedziela, 28 września 2014

32. dzień szczęśliwości

Dzień pod znakiem relaksu i pisania.
Nadrobiłam zaległości korespondencyjne. Wyspałam się. Obejrzałam razem z babcią zdjęcia z wyjazdu. I zaczęłam pisać coś na kształt mini-przewodnika*. ;)
Pisać lubię, informacje o Göteborgu w naszym rodzimym języku w przystępnej formie znaleźć jest trudno. A poza tym, zawsze to jakaś forma pamiątki.
Ot, taka mała radość na dziś.

*Pierwsza część tutaj: *KLIK*

Przygoda Nordycka

Szwecja na kilka godzin! Goteborg z Gdańska oraz Warszawy za 76 PLN w weekendy

To był baaaardzo długi dzień. Dzień wypełniony radością. I niczym nieokiełznaną głupawką :) W wybornym towarzystwie. Jak zawsze.

Przygoda zaczęła się przed świtem. Okęcie. Godzina 5:15. Dziewięć zaspanych twarzy. Odrobina ekscytacji. I nieograniczone pokłady radości. Przygodę czas zacząć!
Samolot targany podmuchami dotarł do Göteborga z lekkim opóźnieniem. Winny wiatr północny. Na miejscu słońce i urwanie głowy. Flugbussarną na Liseberg! No dobra, nie wszyscy. Z Kają przyatakowałyśmy Universum. Tropiki, jaskinie, oceanarium, stacja kosmiczna i sala grafenu (!!!) - było warto.

 

Po południu spacer po mieście. Jednym z piękniejszych w jakich byłam. Dziwne rzeźby. Piękne parki. Kościółki. Magiczne kamieniczki. Stare tramwaje. Haga Nygata. Skansen Kronan. Targ rybny. Majestatyczne statki i wojskowe okręty. Marzenie.



  


  




 


P.S. (Uwaga! Reklama!) Przepis na szwedzkie Kanelbullary, dodany przez Anię, możecie znaleźć na moim blogu kulinarnym: where-is-the-pie.blogspot.com
P.P.S. Pomyślałam, że zamieszczę też mały przewodnik po Göteborgu. Może komuś się przyda :) 

piątek, 26 września 2014

30. melodyjny dzień radości

Sponsorem dzisiejszej radości jest Miasto Stołeczne Warszawa i Teatr Wielki. Kolejna odsłona Szalonych Dni Muzyki i cudowny wieczór przy dźwiękach Gershwina, Bernsteina, Rachmaninova i wielu innych w wykonaniu Symphonia Varsovia, Orkiestry Teatru Wielkiego i Crossroads Barbershop Quartet. ;)


czwartek, 25 września 2014

Kolejny dzień z życia młodej lekarki

Zgubiłam rachubę. 29. dzień szczęśliwości dziś nastał?

Szukanie radości trochę czasu mi zajęło. Bo dzień zaczął się marnie: nie zdążyłam wypić kawy, w pracy nie mogłam niczego skutecznie załatwić, nawet zmierzenie ciśnienia i załatwienie konsultacji sprawiło mi dziś wiele problemów. Ostatecznie się udało. Mimo wcześniejszego braku planu operacyjnego, miałam szansę asystować przy zakładaniu tracheostomii. A później szykowała się kraniotomia, ale dyro wysłał mnie przewozówką z pacjentem na Bielany. Swoją drogą nie wiem, czy to w ogóle stosowne. Na koniec tego wszystkiego ogłosili wyniki LEKu. Heh... Pozostawię bez komentarza.

A radość: asystowanie. No i znalezienie kolejnej medycznej ciekawostki: od kilku lat testowane są ludzkie insuliny krótkodziałające w formie proszkowej do inhalacji. Zastąpienie wielokrotnych wstrzyknięć, wziewami i jednym podaniem podskórnym insuliny bazalnej brzmi jak marzenie. Oby te wszystkie badania się powiodły. Trzymam kciuki :)


środa, 24 września 2014

28. znowu blokuję

Powrót na blok zawsze cieszy. Laparoskopia szczególnie. I oby tak dalej.

wtorek, 23 września 2014

Radosne powroty

Po przerwie wróciłam do pracy. Na chirurgię. Stanowczo jestem zwierzęciem szpitalnym, taką sprawia mi to satysfakcję. Ale żeby nikt nie zrozumiał mnie źle: zdaję sobie sprawę z powagi mojego zawodu. Po prostu bardzo lubię go wykonywać.

A z samego rana spotkała mnie miła niespodzianka: mój osobowy okazał się być całkiem wygodnym piętrusem. :)

poniedziałek, 22 września 2014

26. dzień szczęśliwości: dzień polityki i sportowej radości.

A dla mnie czas nadrabiania zaległości. Piszę podania o pracę. Szukam nowych możliwości. Kompletuję dokumenty. I cieszę się z historycznego osiągnięcia Polaków. :)

O 15. zaprzysiężona dziś Premier zaprasza naszych złotych chłopców do kancelarii Prezesa Rady Ministrów. No cóż, każdy chce się ogrzać w blasku złota :) Też bym się pogrzała :P

Jej. Myśli nie składają mi się zbyt spójnie. Wewnętrznie przeżywam jeszcze MŚ. Podziwiam Winiarskiego, Wlazłego, Zagumnego i Ignaczaka, że chcą zejść ze sceny niepokonani. Trochę mi smutno, bardziej jednak jestem dumna, że jestem Polką.

Jestem dumna, że mamy Antigę po swojej stronie. W tym szaleństwie znalazła się metoda! :D

Przed sekundą po raz setny w telewizji pokazywali ostatnie piłki każdego z czterech setów w meczu z Brazylią. Mam gęsią skórkę. Chcę krzyczeć ze szczęścia!!!!!!

Mój bohater wczorajszego meczu:

Chyba nie tylko mój. ;)


Na deser rozmowa z Antigą z wczorajszej nocy (ze strony FIVB):

Co ja mam teraz powiedzieć... Spełniło się marzenie moje i mojej drużyny. Ciężko pracowaliśmy, każdy mecz był dla nas wyzwaniem. Przed finałem powiedziałem chłopakom, że to taki sam mecz jak każdy inny. Wszyscy udźwignęli ten ciężar, a przy okazji okazało się, że to prawdziwa drużyna.

Najbardziej cieszy mnie fakt, że po niesamowitym początku Brazylijczyków mój zespół nie poddał się. Zresztą nigdy się nie poddaje.

Uwierzyłem, że może się nam udać, kiedy wreszcie zaczęła nam wychodzić zagrywka. Powiedziałem zawodnikom, żeby podjęli jeszcze większe ryzyko, a wtedy brazylijscy przyjmujący przestali sobie radzić tak dobrze jak do tej pory. No i bardzo mądrze zagraliśmy w ataku. Zwłaszcza Mika i Winiarski znaleźli sposób na omijanie bloku rywali.

Philippe Blain jest bardzo ważną częścią naszego zespołu, naprawdę trudno przecenić jego wkład w dzisiejszy sukces. Przyjąłem posadę tylko pod warunkiem, że Philippe będzie z nami. Niezbędne były mi jego doświadczenie i pomoc. Po podziale pracy on zajął się rozgrywającymi i to on godzinami z nimi pracował.

To dopiero początek mojej kariery trenerskiej. Będzie trudno, bo zaczęło się od wielkiego sukcesu. Jestem zaskoczony, jak szybko go osiągnąłem. Przed turniejem zastanawiałem się, jak ci chłopcy poradzą sobie z presją. Zwłaszcza tu, w Polsce, wszyscy mają ogromne oczekiwania wobec siatkarzy. Zdarzają się im mecze lepsze i gorsze, ale nie z powodu presji. Oni po prostu są silni psychicznie, odporni na stres.



Od początku pracy zaskoczyło mnie, jak bardzo byli oni zmotywowani. My z Philippe’m w ogóle nie musieliśmy zachęcać ich do pracy. Obawiałem się, że jako młody, niedoświadczony trener mógłbym mieć z tym problemy.

Łatwiej wejść na szczyt niż się na nim utrzymać. Jeszcze nie wiem, jak teraz będziemy sobie radzili z mobilizacją. Do tej pory najlepiej sprawdzała się metoda koncentrowania się na najbliższym meczu niezależnie od jego stawki.

Wieczorem funk jazz jam session w Piwnicy pod Harendą. ;) Kilka godzin pięknych dźwięków. I cudowne towarzystwo. Poniedziałkowe jazzowanie chyba już będzie moim stałym punktem programu.

 

sobota, 20 września 2014

Będzie walka i festyn...

Mecz był straszny. Błędy potworne. Horror. Już chyba tradycyjnie, ale jest ale... Niemcy pokonani. Gramy w finale!

Osiem lat temu strefa medalowa była marzeniem. Srebro spełnieniem tych marzeń. Tym razem będzie walka o złoto. A Brazylia nam go nie wyrwie. ;)

THIS IS VOLLEYBALL! (Uwielbiam to zdjęcie)

Ot, takie to szczęście na dziś. Pokonaliśmy Niemców. Gramy o złoto.

Ach. Zdawałam dziś też LEK. Już po bólu. Czekam na wyniki.

piątek, 19 września 2014

23.

Dzień przerwy w MŚ ;) I to oczekiwanie :)

Ostatnie przygotowania do egzaminu. Na Skype wspólnie z Panią Doktor. To dopiero telemedycyna!
A jutro wielki dzień. Egzamin i walka o finał. ;)

czwartek, 18 września 2014

Rosja pokonana!

22. dzień szczęśliwości. Łatwo znaleźć radość, gdy reprezentacja gra ze Zborną tak, jak w pierwszych dwóch setach. Dobra, tie-break też powalił. ;)

Upokorzyliśmy Rosjan dwukrotnie. Najpierw wyrzucając ich z półfinałów. A później, gdy już odradzali się na nowo, pokonując w piątym secie.

Nasi mistrzowie piątego seta!

środa, 17 września 2014

21.

Monotematycznie wciąż: Brazylia pokonuje Rosję. Do zera. Fonteles dedykuje zwycięstwo naszym reprezentantom. ;)

A już jutro ciężki mecz ze Zborną. Do boju!

wtorek, 16 września 2014

!!!

Aaaaaaaaaaaa!

Nasi piękni wysocy wygrali!!! Z Brazylią w tie-break'u.



Horror był!

Powód do szczęścia wielki. :)

20. dzień pełen radości

Dzień kuriera.

Stary i nowy :) Tyle czekania. I jest! ;)
Paczek i dobrych wiadomości. Tyle szczęścia, że obdzielić mogłabym całą rodzinę. ;) Będę długo korzystać! :P

Dosłali mi brakującą część prezentu dla taty. Bez dodatkowych błagań, opłat i oczekiwania. Wystarczył jeden mail.

Później kurier z moim kolejnym glossy boxem. Zdziwił się, że to nie tata mu otwiera. Zaczynali już żartować na mój temat ;P

I... mój telefon! Doleciał w końcu z Anglii. A trwało to tyle czasu, jakby z bieguna południowego go ściągali. Ale jest. I znów będę mogła cykać dalekie od ideału, ale szybkie fotki :)

A wieczorem: MECZ POLSKA - BRAZYLIA. Będzie się działo :)

Zawartość wrześniowego glossy boxa

poniedziałek, 15 września 2014

19.

Trochę szukanie szczęścia mi zajęło. Rozchorowałam się. Pół dnia przespałam. Nie nauczyłam się za wiele. Nie obejrzałam żadnego ciekawego meczu lub filmu. No ale żeby nie było tak bardzo na nie: za półtora miesiąca będę miała mieszkanie! I wybrałam sobie w końcu podłogę do kuchni ;) Zobaczymy tylko, co z tego wyjdzie :P

niedziela, 14 września 2014

Kolejny szczęśliwy!

Polacy w szóstce najlepszych drużyn świata! Dobry powód do radości, nieprawdaż? ;)

sobota, 13 września 2014

Horror ze słodkim finałem

Super dzień w towarzystwie Pani Doktor. Testy, pediatria, psychiatria, zdrowie publiczne, etyka i prawo. Dużo. Na deser: horror z Iranem :) Wygrany horror.

 I Bohater ostatniej akcji: Marcin Możdżonek i jego złote ręce:

piątek, 12 września 2014

16.

Paczka doszła. Mam nowy młynek żarnowy i filtry do wody ;) Taka mała radość na piątek.

A właśnie: jest piątek, a to też przecież cieszy :P

czwartek, 11 września 2014

Dzień 15.

Wciąż żyję mistrzostwami ;) Polacy pokonali Włochów. 3:1. Teraz czekają nas dwa mega trudne i mega ważne mecze.

Z radości na dziś: wygrana chłopaków i listy od dziewczyn - piszę, piszę odpowiedzi :)

14.

Wow! Ale się dziś działo! Jeszcze trochę w emocjach meczowych pozostaję. Tętno przyśpieszone, tachypnoe i zdarte bolące gardło. ;D
Przegraliśmy. Fakt. Ale pozytywnie nakręcić mi się udało :) W końcu zobaczyłam coś, co mnie cieszy: dobrą siatkówkę. A błędy? Wiem, było dużo. Po obu stronach. Jednak, moim skromnym zdaniem, był to jeden z lepiej zagranych przez naszych chłopców meczy, a wola walki w sytuacjach trudnych napawa optymizmem :) Mnie dużym! A co! Nie będę malkontentnym, wiecznie niezadowolonym Polaczkiem.

Chociaż ponarzekałabym dzisiaj. Mam powody. Ale psuć nikomu nastroju swoim marudzeniem nie będę. Z resztą nie o tym jest wyzwanie. ;D

Szczęście w dniu czternastym: emocje meczowe, przepyszna kawa w "Pożegnaniu z Afryką", kolejne pozytywnie nastrajające listy od moich pisaczy (da się jakoś przetłumaczyć ładnie i zgrabnie na polski "penfriend"? poza korespondentem, bo ten jakoś kojarzy mi się inaczej)*, załatwienie wszystkich spraw w banku i u dewelopera, poznanie stosunku MZ do mojej skromnej robaczkowej osoby (tak, to też szczęście: dobrze nie mieć wątpliwości co do tego, na czym się stoi)

*Tak, tak. Piszę listy tradycyjne. I każdy wprawia mnie w przecudowny nastrój:)

P.S. Droga Pani Doktor. Jest dobrze! Będziemy szczęśliwe, czymkolwiek zajmiemy się w przyszłości!

wtorek, 9 września 2014

Szczęśliwy 13.

Nie ma niczego gorszego niż wybudzenie w trakcie trwania fazy REM... Skądże! Jak inaczej mielibyśmy mieć wgląd w nasze sny i podświadomość? ;) Tak właśnie zaczął się mój dzień - od wybudzenia z super snu pozytywnie nastrajającego na cały dzień :) Mam nadzieję, że na cały dzień.
Wstałam, wyszłam na spacer z psem. Pogoda może nie jest najpiękniejsza, ale miło zaskakuje.
Po krótkim wybieganiu relaksująca kąpiel i cukrowy peeling pomarańczowy. To się nazywa szczęście. Leniwy brak pośpiechu.
W planach mam jeszcze: rower, oglądanie kuchni Pani Doktor, wspólne rozwiązywanie problemów pediatrycznych i anestezjologicznych, a w najbliższej perspektywie pyszna mocna kawa i kawałek smacznej domowej szarlotki:)*

*przepis na szarlotkę do odnalezienia na moim (i nie tylko) drugim blogu: where-is-the-pie.blogspot.com. A co! Zareklamuję się trochę. Tylko nie wiem komu :P

poniedziałek, 8 września 2014

Dzień 12. (mogłam zacząć 1.09., byłoby łatwiej z tym liczeniem)

Ponieważ Pani Doktor powiedziała, że trzeba uzupełnić, to uzupełniam :)

Szczęście na dziś niewielkie, ale zacne: dostałam się na zajęcia z samoobrony*. Teraz nie dość, że samodzielna to jeszcze samoobronna będę ;)

A w radio ulubione "Trzy kwadranse jazzu" pana Ptaszyna Wróblewskiego i raport z Trójmiasta :) I po raz kolejny odkładam Harendowe jam session na bok przez (dzięki?) pana Jana :)

*Nie mylić z partią znaną z owsa i biało-czerwonych krawatów)

P.S. Czas zaspokoić ciekawość co po niektórych :) W zeszłym tygodniu udało mi się wybrać i kupić prezent urodzinowy dla... taty. Tak, taty ;) 50-tkę ma się raz. No więc i prezent jest bardziej wyjątkowy. Ekspres. :) Szczęśliwie dostępny też dla mnie :)

Nadszedł czas na pielęgnowanie uzależnienia od kawy

niedziela, 7 września 2014

Dzień 11.

Miłe popołudnie na świeżym powietrzu. Działka daje moc. I relaksuje. Nawet jeżeli jedynym towarzyszem jest herbatka ze szczurem (czyt. torebkowa) i niezbyt lubiany skrypt do LEKu.

A wieczorem. Kolejny sukces naszych przystojnych wzrostem hojnie obdarowanych Panów. Tym razem już bez zbędnego przedłużania i niespodziewanych komplikacji. 3:0 z Argentyną i pierwsze miejsce w grupie. Oby tak dalej.

P.S. MŚ w ulubionej dyscyplinie sportowej to idealny czas na wyzwanie szczęśliwości. Zawsze znajdzie się mecz, który sprawi wiele radości :)

sobota, 6 września 2014

Dzień 10.

Poniedziałkowe szczęście niedługo osiągnie punkt kulminacyjny. I wszystko będzie jasne.
Napięcie rośnie. :P
A na razie zostawiam te dwa zdjęcia:



piątek, 5 września 2014

Dzień 9.

Chyba czas zmienić tytuły?? Bo takie wyliczanki są po prostu nudne :)

Wieczorem umówiłam się z kumplem na odpytywanki. Zobaczymy, jak nam pójdzie po roku przerwy. Ale coś czuję, że okaże się to spektakularnym sukcesem. W odróżnieniu od poziomu mojej wiedzy :)

Miłego dnia!

P.S. Nawet nie było tak tragicznie. Ale za to mój pokój tonie teraz w bezładnie porozwalanych podręcznikach. Wyjęłam prawie wszystkie :)

czwartek, 4 września 2014

Dzień 8.

W tym miejscu wyobraźcie sobie zdjęcie stosiku podręczników, zeszytów, zakreślaczy i natemperowanych ołówków. I kocyk na podłodze. Uczę się dalej. Kolejne rozdziały za mną. Takie szczęście na dziś.

A wieczorem meczyk. W domu! :) Yeah!
Źle się dzieje w państwie... moim, siatka wygrywa z planszówkami?! :P

A po dniu wrażeń: statystyki. Żeby już nie było bezzdjęciowo. Są powody do radości.

środa, 3 września 2014

Dzień 7.

W pracy załatwiłam wszystko, co chciałam. Podania poskładane, co trzeba, zaliczone. Mogę dalej urzędować w domu nad podręcznikami :)

Eh... Znów brakuje mi zdjęcia. Uzupełnię :) Grunt, że poniedziałkowe szczęście rośnie w siłę :P

P.S. Jak dostanę w końcu mój magiczny telefon, zdjęć będzie co nie miara! (a może łącznie się to pisze?)

wtorek, 2 września 2014

Dzień 6.

Nie wytrzymałam. Wykupiłam dostęp do spotkań MŚ w siatkówce!!!! :)

Nie dałabym rady bez transmisji z potyczek naszych chłopaków. Ach!


Mała rzecz a cieszy.

#100happydays

poniedziałek, 1 września 2014

Dzień 5.

Poniedziałkowego szczęścia zdradzić póki co nie mogę. Uzupełnię w przyszłości. ;)